Lata osiemdziesiąte, Stany Zjednoczone, a pośród tej całej otoczki on – złowieszczy motel, w którym rezydują żywi i martwi. Ze ścian wydobywa się stukot tajemniczego pochodzenia, światła migocą, przydrogowe neony lśnią niczym przecinające niebo błyskawice podczas najupiorniejszej burzy. Złowroga atmosfera małego miasteczka, podejrzani goście hotelowi i niespecjalnie normalne i bezpieczne zachowania przejezdnych.
Dwudziestoletnia Viv podczas swojej podróży do Nowego Jorku natrafia na typa spod ciemnej gwiazdy z którym postanowiła zabrać się na stopa. Jego lepkie łapki powodują, iż dziewczyna w czas reflektuje i wysiada z auta, natrafiając przy tym na przydrożny motelik w Fell. Od ręki dostaje etat, podejmuje nocne zmiany, rezygnuje z dalszej podróży i pomimo nietypowych akcji w lobby hotelowym i nie do końca sprzyjającym warunkom (powtarzające się zjawiska paranormalne) kobieta postanawia zostać tu na dobre. Duchy jej nie zawadzają – ba! Stawia sobie za cel znalezienie winowajcy i dojście po nitce do kłębka, by uratować zagubione dusze z opresji.
Akcja prowadzona jest dwutorowo – drugą narratorką jest młodziutka Carly, która w latach obecnych zastanawia się, cóż stało się z jej zaginioną przed laty ciotką Viv. Jako pasjonatka true crime postanawia zabawić się w detektywa, wyrusza więc do Fell i prowadzi dochodzenie ocierając się o anomalie, podobne do tych, które towarzyszyły jej ciotce.
Z początku nastrojowość i akcja niesamowicie mnie pochłonęły i trzymały w zaciekawieniu. Byłam przekonana, że taki thriller z namiastką grozy, trochę w stylu Tudor będzie totalnym trafionkiem. Opuszczone miejsca, nawiedzone domostwa, hotele, czy sklepy – to przecież idealna sceneria do interesującej historii. W głowie zaczęła jednak kiełkować mi natrętna myśl, która nie dawała mi spokoju. Dlaczego ta młoda tak bardzo chce odnaleźć zaginioną ciotkę, z którą nie miała żadnych więzi (pomijając te genetyczne). Mało prawdopodobne, wręcz dość naciągane – no ale skoro jest taką fanką „Bestii obok mnie” Ann Rule, jarają ją sprawy kryminalne, to może liczy na jakiś materiał do książki. Pomijając ten aspekt, zaczęły mnie uwierać liczne powtórzenia. Dwutorowa narracja jest moją ulubioną, dzięki niej zwykle przez książkę się płynie, zawieszenia na końcu każdego rozdziału powodują szybszą akcję, poczucie niepokoju i niemożliwą do opanowania chęć sięgnięcia po kolejny rozdział. Tutaj niestety dwutorowość zadziałała na niekorzyść, pierwszy raz spotykam się z tego typu negatywem. Powtórzenia są główną cechą tej powieści. Klimat, który jak dla mnie mógłby bardziej skierować się w stronę gotyku, poszedł za bardzo w rejony kryminalne. Autorka opisuje wydarzenia z punktu widzenia Viv, by następnie ponowić prawie to samo oczyma Carly. To mogłoby zagrać, gdyby przejścia między rozdziałami kreowały jakikolwiek suspens, a relacje kobiet się nie zazębiały, lecz uzupełniały. Sporo rzeczy zostaje wyjaśnionych przez Viv, tylko po to, by w kolejnym rozdziale dowiedzieć się troszeczkę więcej za pomocą Carly. Mnie osobiście to wynudziło, o wiele lepiej byłoby skrócić tę książkę, skupić się na budowaniu atmosfery, bo tutaj nawet duchy nie straszyły. Zbyt oswojone byty, za często powtarzające się sceny prowadzą do znużenia i niemalże do uczłowieczenia.
Historia sama w sobie z potencjałem, niewykorzystanym. Niektóre wydarzenia, czy dialogi bardziej wpasowałyby się w stylistykę powieści skierowanych do młodzieży. Niejednokrotnie wystąpiło u mnie zjawisko przewracania gałkami ocznymi, szczególnie zdania zamykające książkę – cliche. Wolałabym elementy wprowadzające wtf w weirdowym stylu, aniżeli kryminalne dochodzenie krok po kroku zwieńczone całkiem przewidywalnym finiszem.
Chyba już skończę, bo w sumie i tak za mocno poleciałam. Mam nadzieję, że mój wpis otworzy przed Wami bramkę, dzięki której jednak postanowicie na własną rękę utrzeć mi nosa i przekonać się „co ta suspensowa znów marudzi”. Skonfrontujcie plis ze mną swoje własne przemyślenia z lektury. Wszyscy, którzy czytali i polecają – zgłaszajta się – niech inni wiedzą, że być może jednak warto!
Suspensowa ocena: 2/5