Wszechobecna biel, przepiękne ściany lodowców, cisza jak makiem zasiał.
Podążając wyznaczoną trasą wspinaczkową, alpiniści dostrzegają niezidentyfikowany dotąd rogaty szczyt. Maudit – tajemnicza góra, której próżno szukać przewodnikach, lecz gdy już raz ujrzysz ją pośród chmur – nigdy o niej nie zapomnisz. Rzuca czar, osacza i jedyne co możesz zrobić, to posłuchać jej zewu. Stajesz się jej poddanym. Niezależnie od niebezpieczeństwa czyhającego pośród lodowych olbrzymów, musisz ją zdobyć.
Wnet nadchodzi wicher. Ciało przeszywa ziąb, dreszcze powodują wycieńczenie organizmu. Suchość w ustach, nudności, zawroty głowy, przejmujący ból. Maudit staje się wroga, powoduje irracjonalne lęki, wywołuje sprzeczne z naturą wizje.
Widzisz cienie niezidentyfikowanych postaci, w twych uszach rezonuje głuche echo.
A później już tylko spadasz, spadasz, spadasz….
„Echo” to ponad sześciuset stronicowa powieść grozy, która angażuje od pierwszego zdania. Mocny prolog funkcjonuje jako przemroczny przedsmak tego, co ma nastąpić na kolejnych kartach tejże historii. Opasłe tomiszcze zostało wzbogacone nawiązaniami do wielu klasyków, które możemy znaleźć na początku każdego rozdziału, co stanowi swego rodzaju hołd dla najwspanialszych pisarzy dreszczowców. Nawiedzona góra, motyw szaleństwa, klimatyczne mroźne zbocza – dla mnie stanowią idealne części składowe horroru. Lektura przywodzi na myśl „Szczelinę” Kariki, którą wspominam jako wyjątkowo oddziałującą na wyobraźnię. Podczas czytania (oraz słuchania, ponieważ opowieść poznawałam w dwojaki sposób) niejednokrotnie przeszywał mnie dreszcz zimna, jak również niepokoju. Opisy są nieziemsko sugestywne, autor fantastycznie przedstawił wędrówkę górską, oraz wszystko co było jej następstwem. Historia została spisana w postaci listów, wiadomości wymienianych telefonicznie między głównymi bohaterami, którymi jest dwoje dwudziestoparolatków. Para kochanków po górskim zajściu przechodzi piekło, a pasmo nieszczęść sprowadza ich do refleksji nad własnym życiem, co powoduje liczne retrospekcje w narracji. „Echo” idealnie sprawdzi się w mroźne wieczory, gdy za oknem będzie hulał porywisty wiatr. Jak na takiego grubasa, mnie osobiście nie nudziło, choć uważam, że skrócenie zadziałałoby na jego korzyść. Powieść porusza wiele problemów społecznych i moralnych. Jeden z narratorów jako rodowity Amerykanin notorycznie szasta dość młodzieżową amerykańszczyzną, co niejednego może irytować. Chłopak już na wstępie postanowił nas za to przeprosić, więc ja przymykam oko, bo są dosłownie poszczególne słówka. Jednak muszę się przyczepić do zwrotów francuskich, których ja za nic nie rozumiem i byłoby miło, gdyby takie dialogi zostały przetłumaczone👻
Suspensowa ocena: 💀💀💀💀/5
Za egzemplarz do recenzji dziękuję @wydawnictwoalbatros