
Głównym bohaterem w powieści grozy nierzadko bywa ponury mężczyzna, ambitny, aczkolwiek niespełniony w swych wygórowanych ambicjach. W przypadku „Krzyku ciszy” zderzamy się ze smętnym Frankiem, outsiderem, żyjącym na skraju depresji dwudziestosiedmiolatkiem. Chcąc wyrwać się ze swojej monotonnej pracy wybiera się na krótki urlop, gdzie jego dotychczasowej, nudnej egzystencji zostanie nadany nowy bieg.
Wszystko zaczyna się niepozornie, gdyż jako pasjonat urbexu nasz główny bohater przegląda w sieci fora, na których natrafia na ciekawy budynek. Chcąc odwiedzić to osobliwe miejsce prosi o podanie lokalizacji, a odpowiedź przychodzi całkiem prędko. Mężczyzna otrzymuje współrzędne geograficzne, lecz ich pochodzenie zdaje się być zagadkowe. Całość jest owiana nutką niepokoju, niemniej jednak wzbudza w chłopaku niemałe zaciekawienie.
Zapomniana miejscowość, do której trafia dzięki uprzejmości starszej pani miała okazać się dlań oazą spokoju. Chwile spędzone z czworonożnym przyjacielem na łonie natury początkowo wyzwoliły w nim błogostan, jednakże opuszczone, choć piękne miejsce zaczyna powoli wpływać negatywnie na myśli Franka. Pensjonat prowadzony przez stare małżeństwo skrywa w sobie sporo tajemnic, o których nigdy wcześniej nie słyszał, a to właśnie jemu przyjdzie się zmierzyć z siłami pochodzącymi spoza świata żywych.
„Krzyk ciszy”, to przede wszystkim ciekawa powieść z dreszczykiem, w której na pierwszy plan wysuwa się zgrabnie zarysowana kreacja głównego bohatera. Mężczyzna zmaga się z uwierającym bagażem doświadczeń, dusi go niemożność pójścia naprzód, pokierowania swoim życiem w odpowiednim kierunku. Utknął w martwym punkcie, lecz wydarzenia mające miejsce na kartach tej historii wyzwolą w nim chęć zmiany, a znajomość rozkwitająca w najmniej dogodnym dlań momencie okaże się wysoce owocna w skutki.
„To nie jest miejsce dla żywych, tam martwi mają swoje siedlisko”
Sama akcja jest dość dynamiczna, obfitująca w liczne i proste dialogi, jednocześnie nie brak tutaj nadających mrocznego sznytu klimatycznych opisów. W moim uznaniu rozmowa telefoniczna, w której dowiadujemy się o bolączkach Franka została wpleciona niezgrabnie, co nadało jej sztywnego wydźwięku i nadało jakoby regresu akcji, ALE!!! na szczęście przy końcu dostajemy prawdziwą petardę 🔥- tajemnicę sprzed lat, która autentycznie podnosi ciśnienie i wpływa na wyobraźnię. Zachęcam do lektury, bo być może przyniesie Wam ona senne mary, w których odwiedzi Was pewna mroczna femme fatale 👀
Współpraca reklamowa z @wydawnictwo_novaeres