Tytułowa Kantata jest niesamowicie charyzmatyczną wokalistką popularnej kapeli rockowej, wielbiona przez tłumy fanów, rozchwytywana przez mężczyzn, siejąca wokół siebie niemałą kontrowersję. Pewnego dnia wraca w rodzinne strony, by spotkać się ze swoją siostrą, która zdecydowała się na adopcję kilkuletniej Mai. Dziewczynka była już niejednokrotnie odprawiana z kwitkiem przez rodziny, które uprzednio zdecydowały się nią zaopiekować. Zrządzeniem losu, w ich domu zaczynają dziać się niewyjaśnione zjawiska, kobiety prześladuje niebywały pech. Nocne mary, halucynacje, omamy…
Klaudia Zacharska jako debiutantka na scenie polskiej grozy radzi sobie całkiem nieźle. Na pochwałę zasługują wszystkie mroczne epizody zawarte w tejże historii. Autorka potrafi umiejętnie prowadzić swoją prozę, niezwykle sugestywnie opisuje wszelakie zjawiska paranormalne, jak również wymowne i brutalne elementy gore. Tajemnica z przeszłości, mistyczna postać sieroty, lekko zakreślone tło obyczajowe – wszystko zmierzało w kierunku niezapomnianej przygody, nie dowierzałam, że tak dobrze mi się wgryza w tę historię. Aż bańka pękła.
🚫UWAGA SPOILERY:🚫
Powieść została doprowadzona do momentu, który w moim odczuciu popsuł ten mroczny, duszny klimat, zmiażdżył napięcie i nie doprowadził do momentu, w którym suspens powinien wystąpić. Miłość przejęła stery, romans przytłoczył i wleciała nietypowa dla horroru scena rodem z „High School Musical”. Dlaczego to się wydarzyło? Tego nie wiem. Później wszystko wraca do normy, znów robi się groźnie, dreszcze przechodzą po plecach…. I bach, zaś to zakończenie…
Za autorkę trzymam kciuki, gdyż w jej piórze drzemie ogromny wręcz potencjał. Tę książkę oczywiście polecam, szczególnie tym, którzy chcieliby zacząć swoją przygodę z grozą, nie mają nic przeciwko sielankowemu romansowi. Mnie się tej historii wyjątkowo przyjemnie słuchało, pomimo faktu, iż lektorka czasami brzmiała jak tzw. Ivonka.
💀Czytajcie/słuchajcie i dajcie znaka jak Wam podeszło.
Ocena: 💀💀💀💀/5