Nie tak dawno przedstawiałam Wam powieść tego amerykańskiego pisarza horrorów pt. „Przeklęte bądź dziecię”, która wywarła na mnie ogromne wrażenie. Proza Castle charakteryzuje się niezwykłą lekkością, w której przemyca on dozę brutalności, humoru, jak również snuje nawiązania do świata popkultury. Nie spotkałam się wcześniej z podobnym stylem, jestem więc totalnie oczarowana takim rodzajem grozy. Mort Castle na stronach swej 400-stronicowej antologii wodzi czytelnika za nos, wprowadza w odmęt nieodgadnionej ludzkiej psychiki, ciąga labiryntami pełnymi mrocznych zakamarków, wypełnionych demonicznym śmiechem.
Suspens w wykonaniu tego autora jest majstersztykiem. Jak wiecie, uwielbiam momenty zawieszenia, napięcie i to oczekiwanie na rozwikłanie zagadki, punkt kulminacyjny, po którym występuje nieuchronne. Sztuka Castle tkwi w niedopowiedzeniach. Zło czai się w ukryciu, wypływa niepostrzeżenie spomiędzy wersów, groza tkwi w ciszy. Castle potrafi zatrzymać akcję w najbardziej nietypowym momencie, robiąc to na tyle sprawnie i sugestywnie, że klatki ze scenami wyświetlają się same w naszych umysłach. Przypomina on malarza, który i bez farb potrafi stworzyć obraz. Nie potrzebuje zbyt wielu słów, by na papierze odzwierciedlić niemą, przeszywającą do szpiku kości grozę.
Horror z morałem, pozostający w pamięci na długo. Z pewnością będę wracać do tych króciutkich opowiadań, a Wam polecam po stokroć.
„To nie jest idealny świat, ale, jak mawia moja matka, innego nie mamy”
Na świecie jest w sumie wielu szaleńców i większość z nich nie robi nikomu krzywdy.”
„Gdy zaczynasz myśleć praktycznie, nie można za dużo marzyć”
„Zboczeniec molestujący dzieci zdradza tajemnicę sukcesu – Po prostu potrafię słuchać”
Brrr….Jedno zdanie, a mnie zmroziło.
Moje ulubione opowiadania:
-„Jeśli weźmiesz mnie za rękę, mój synu”
-„Galopujący koń, wysoki biały dźwięk”
-„Pistolet z drugiej wojny światowej”’
-„Księżyc na wodzie”
Współpraca z wydawnictwem @videograf.sa