Johnny Wagabunda, to pracownik studia tatuażu, młody chłopak lubiący ostrą jazdę po mocnym towarze i przygodne 'romanse’ z kobietami. Pewnego dnia w jego ręce trafia dzieło spisane przez starca, opatrzone liścikiem informującym o tym, by znalazca dobrze się nim zajął. „Relacja Navidsona”, bo o niej mowa stanowi studium eksploracji pewnego domu, do którego wprowadza się tytułowy bohater ze swoją piękną żoną i dwójką dzieci. Rozpoczyna się błogo, domek wita wszystkich uroczym wnętrzem, jednak po jakimś czasie do uszu mieszkańców dochodzą dźwięki niewiadomego pochodzenia. Dom wpływa na ich samopoczucie, narasta ich niepokój, a wejście do pewnego pomieszczenia, może okazać się śmiertelne. Nieodwracalne
Bo ten dom.
On jest zagadką.
Nieodgadnionym labiryntem.
Którego korytarze zostały dotychczas niezbadane.
Jego eksploracja przyniesie kres życia.
On wyniszcza.
Pochłania niczym czarna dziura.
Wysysa energię, wsysa w swą bezkresną otchłań.
Spadasz.
Ale niekoniecznie w dół…
Trzy osoby, których życiowe ścieżki w pewnym momencie nierozerwalnie się połączą. Choć nie każda z tych postaci wywodzi się ze świata realistycznego, i tak jej istnienie w pewnym momencie zostanie wzięte za pewnik. Niesamowicie autentyczna powieść, choć swoją irracjonalnością przebija wszystkie dotychczas przeze mnie przeczytane. Zaburzająca percepcję i negatywnie wpływająca na umysł. Z najwyższą starannością zakłócająca codzienność i wywołująca nocne koszmary. Ciężko otrząsnąć się z tej fabuły nawet zamykając karty powieści, gdyż zatrzaśnięcie za sobą drzwi tajemniczego domu Navidsona zdaje się po stokroć niemożliwe. Zaczynając wymagającą lekturę „Domu z liści” musisz być gotów na niezapomnianą i wcale nie taką łatwą wyprawę. Korytarze są tu zawiłe i kręte, labirynt zdaje się nie mieć końca, a fabuła książki jest nieszablonowo odwzorowana strukturalnie. Przedstawiając historię w najbardziej nietypowy sposób, jaki kiedykolwiek będzie Ci dane poznać, autor zbudował nie tylko intertekstualną bazę ciekawostek przepełnioną licznymi przypisami, mitami, cytatami, odniesieniami do rozlicznych dzieł wywodzących się z popkultury, ale i wielu dziedzin nauki. Wielopoziomowa opowieść przeplatana dwiema głównymi, skrajnie kontrastującymi narracjami nie pozwala się nudzić i dojść do choćby pozornego stanu stabilności psychicznej.
„Dom z liści” przepełniono grozą niezwykle sugestywną, opisującą stany ludzkiej podświadomości, lęków, oraz powolnego popadania w odmęty psychozy. Stany te niebywale oddziałują na samopoczucie czytelnika i chcąc nie chcąc – bez cienia wątpliwości się udzielają…
Współpraca reklamowa @znakjednymslowem @wydawnictwoznakpl