Twórczość autora lubię, szanuję, chętnie więc sięgnęłam po nowość spod jego pióra, czyli ten oto niespełna dwustustronicowy zbiór opowiadań. Refleksyjne opowieści, które zostały spięte klamrą ciszy. Wszak taki jest tytuł pierwszego i ostatniego tekstu. Gdyby można powiedzieć, że cisza może jakkolwiek brzmieć, powiedziałabym, że brzmi ona w tych opowiadaniach i to bardzo. Niczym niewidzialna mara, przemieszcza się i pozostawia po sobie bolesny ślad. Ze strony na stronę brzmi coraz głośniej, wnika w nasze umysły, łechcąc nerwy wzbudza same negatywne emocje.
Powoduje, że zaczynasz się denerwować.
Drżysz ze strachu.
Krzywisz z obrzydzenia.
Przechodzi przez Ciebie fala niepokoju.
Pierwsze opowiadanie nazwałabym idealnym otwarciem – „Cisza I”, to typowo „majchrzakowa” historia. Grupka znajomych postanawia zrobić sobie detoks od telefonów, wyruszają na totalne „zadupie” do chatki w dziczy, zabierają ze sobą Vifony, wódę i kiełbasy. Pełno tutaj wulgaryzmów, ekskrementów, jak można się domyślić – skończy się niewesoło. Uwielbiam tego typu grozę.
Z opowiadania na opowiadanie robi się coraz bardziej wykwintnie. Ekskrementy przeobrażają się w filozoficzne rozważania, a zdania pięknieją. Autor włada językiem na wysokim poziomie, potrafi w żarcik, gra słowem. Czytelnicy lubujący się w literaturze pięknej z dreszczykiem powinni sięgnąć po „Ciszę” i to bez cienia wątpliwości.
Wszystkie teksty trafiły w mój gust, jest ich dziesięć i pomimo swojej niewielkiej objętości skłaniają do wielu przemyśleń. Autor porusza tematy egzystencjalne, przemieszczamy się korytarzami szpitalnymi, na których cisza miesza się z krzykiem, szaleństwo i bezradność kroczą ramię w ramię. Zajrzymy również do domu, w którym strata i cierpienie przeobraziły się w cichy, miłosny, jeszcze bardziej krzywdzący pakt. Będziemy gośćmi w hotelu, tajemnicze dźwięki pokoju 118 nawiedzą nas we śnie, a barbarzyńskie sceny opowiadania zamykającego pozostawią nas oniemiałych na dobre.
Za egzemplarz dziękuję @opowiem_ci @wydawnictwo_vesper