Tematykę związaną z elektrycznością oczywiście można ograć na wiele sposobów, jednakże dopiero po lekturze tejże antologii staje się jasne, jak zróżnicowane są nasze spostrzeżenia na dane zagadnienie. Siedemnaście autorek i siedemnaście odrębnych tekstów, które łączy motyw elektryczności. Wyładowania. Błyskawice. Generatory. Porażenia prądem. Choć pomysł przewodni zdawałby się dość prosty, to światy wykreowane przez każdą z Pań okazał się zupełnie indywidualne, prąd nabrał wielowymiarowości i dzięki wprawnej ręce autorskiej stworzono dla niego siedemnaście unikalnych środowisk, w których miał okazję siać postrach w zupełnie zdywersyfikowany sposób.
Choć połączone wspólną ideą, totalnie unikatowe i w większości personalne. Z wieloma autorkami miałam już okazję „spotkać się” na kartach ich poprzednich dzieł literackich i zdecydowanie dało się odczuć typową dla nich stylistykę, jak również takie czynniki jak odpowiedni dlań klimat, nastrój, a nawet podgatunek szeroko rozumianej grozy, w ramach którego dana autorka zazwyczaj zdaje się tworzyć.
Podczas przeczytania antologii lubię dać sobie moment nie tylko na przemyślenie każdego z zakończonych opowiadań, by poukładać sobie w głowie, to co miało miejsce wewnątrz jego akapitów, ale i podsumowanie całokształtu danej publikacji, jako spójnej kompozycji. Ciężko ocenia się tego typu projekty cyferkowo, gdyż zawiera naście odrębnych tworów. Wymieniłam się z wieloma czytelnikami wrażeniami z lektury i mogę śmiało stwierdzić, że każdy fan grozy i mrocznej fantastyki znajdzie tutaj cząstkę idealnie skrojoną pod siebie.
Nie będę opisywała wszystkich opowiadań, gdyż są one stosunkowo krótkie i chciałabym, abyście mieli możliwość odkrycia ich na własną rękę i odczucia tych emocji w zgodzie ze swoją własną wrażliwością. Jednakże, muszę choć napomknąć o tych, które wywarły na mnie największe wrażenie i pozostawiły z jakąkolwiek refleksją i dreszczem niepokoju.
Pierwsza historia, tym samym otwierająca niniejszy zbiór, to hołd w stronę literatury gotyckiej. Dagmara Adwentowska w sposób niezwykle wprawny przybliżyła nastrojowość typową dla utworów, w których eksplorowano mroczne umysły, łączono je z szalonymi wynalazkami i owianą gęstą mgłą rezydencją skrywającą swoje plugawe tajemnice.
„Nowy blask” Aleksandry Bednarskiej, którą miałam okazję już poznać na kartach azjatyckiej antologii tylko jej autorstwa pt. „Brudne sprawki Wujaszka Hana”, to – nie będę nawet tego ukrywać – mój faworyt. Życzyłabym sobie przeczytać tego typu opowieść pełnometrażowo. Jak zwykle mamy tutaj świat orientalny, tym razem w połączeniu z jedną z najbardziej intrygujących mnie zaburzonych relacji na linii matka-córka. „Nowy blask” jest studium psychologicznym niebywale głębokim, którym to zachowania matki mają wpływ na córkę i działają niczym bumerang odbijając zło w kierunku tej drugiej. Szalenie refleksyjna i wciąż tak ważna w swym przekazie. Wykorzystująca media, jak również cierpienie dziecka w celu podniesienia własnych morali i karmienia chorego ego.
„Paskudna sprawa” Agnieszki Biskup była dla mnie powiewem świeżości – połączenie typowego kryminału z monstrum czającym się na na niewinne istoty. Plugawa i mocna, bardzo chętnie sięgnę po więcej pozycji spod pióra autorki. gdyż jej sposób narracji, przekaz emocjonalny, jak również dosadny obraz trafił w moje poczucie grozowej estetyki.
Zdecydowanie za krótkie, aczkolwiek wystarczające, by rozkochać w swej formie „Po drodze” mnie dosłownie spiorunowało! Kamila Brychsy, kolejna pisarka, której poprzednie publikacje prześledzę z nutą ekscytacji, gdyż trafiła ona w dziesiątkę, jeżeli chodzi o naprzemienną narrację dwóch, jakże barwnych postaci kreowanych na psychopatyczne. Groza psychologiczna w bardzo ciekawej odsłonie, jeden z moich ulubionych nurtów jeżeli chodzi o ten gatun. Dwie osoby spotykają się po drodze – która z nich ma złe zamiary? Przekonajcie się sami.
Nie zabrakło tutaj kryminalnego fantasy („Zaciemnienie”), jak również nieco ekstremalnej „Kablowej wróżki”, której opisy mogą powywracać żołądki delikatniejszych czytelników. „Schron” Moniki Kowalskiej był wg mnie historią, w której najbardziej odczuwalna była demoniczność, a poczucie opętania przychodziło z każdym kolejnym powiewem wiatru. Pokuszę się o stwierdzenie, że babcia Nastki jest najbardziej złowieszczą osobistością tejże antologii, a twarz gipsowej Matki Boskiej i koźla postać mogą wprowadzić w zakłopotanie i przyśnić się w nocy.
Z kolei kreacja opuszczonej wsi, osobliwego dziadka i śmiercionośnych tytułowych błysków Katarzyny Bereniki Miszczuk z pewnością trafią w gust czytelników dobrego postapo nawiązującego do totalnego blackoutu. Anna Musiałowicz, jak zwykle czaruje słowem i typowym dla siebie mrocznym ciepłem, nostalgią i oniryzmem w „Kiedy zgasło słońce”, coś pięknego.
Kolejnym ciekawym opowiadaniem bez wątpienia okazało się dla mnie „Jesteśmy w kontakcie” Sandry Gatt Osińskiej z samotnym chłopcem w roli głównej, który nawiązał dość niepokojącą więź z bytem rezydującym w gniazdku… Chciałabym poznać dalszą część tej historii.
„Kształt prądu” Magdaleny Soboty również mocno wybrzmiał. Sprawa kryminalna, w której przeszłość powraca i upomina się o wymierzenie sprawiedliwości. Nękanie wśród nastolatków, złe wybory i głębokie przemyślenia.
„Reflektory” Pauliny Stępień są z całego zbioru najbardziej depresyjnym opowiadaniem, ukazującym człowieka, który miał na wyciągnięcie ręki cały świat, ale niefortunny wypadek wszystko zaprzepaścił.
By wyważyć powyższy smutek, wydawca idealnie wkomponował na zakończenie „Półżaba” Agaty Suchockiej i „Kieszonkowego potwora” Klaudii Zacharskiej. Żaba i chomik – cóż takiego w połączeniu z wątkiem elektrycznym mogło się tu pojawić? Swego rodzaju wściekły na ludzką rasę Pikachu, jak również paskudna wizja kobiety-ropuchy stanowiącej ostatni ratunek dla chłopa ze wsi, lubiącego dobrze sobie popić i pożartować.