
Postaci przewijające się na kartach tej książki połączyła miłość, pożądanie, nienawiść, fanatyzm religijny. Anglia, rok 1643. Trwają wojny domowe, bieda jest wszechobecna, panują choroby zakaźne i głód. Przystojny klerk kręci się wokół czarnowłosej niewiasty. Łowca Czarownic, Matthew Hopkins czuwa nad Manningtree i zrobi wszystko, by służebnice Szatana nie miały racji bytu. Plotki rozsiewają się niczym grzyby po deszczu, lochy wypełniają się czarcimi pomiotami, maleficium stanowi główny grzech tamtejszego społeczeństwa. Szatan i jego poddane, reprezentantki, zrodzone zeń inkuby. Opętane dziecię, zbłąkane dusze. Spółkowanie z samym Czartem, wizje, prorocze sny i przeznaczenie, od którego nie ma ucieczki. Niczym cień za plecami skrada się, daje o sobie znać…
Inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, ociekająca plugastwem, a zarazem kipiąca artyzmem. Cudownymi zdaniami zdobiona, nad wyraz pięknie spisana. Powieść stylizowana na siedemnastowieczną, stąd w odbiorze raczej cięższa, aniżeli nowoczesne kawałki. Powiem szczerze, bez ściemy. Jest to dość męczący język, wymagający i po pracy ciężko mi było nadążyć. Przy gadulstwie młodego totalnie nieprzyswajalna, w międzyczasie nie do czytania, stąd tak długo trzeba było poczekać na dzisiejszy wpis. Jakkolwiek, gdy znajdziesz czas wolny, zaszyjesz się w tym świecie sam na sam, przepadniesz bez reszty, dasz się pochłonąć i zamknąć w ciemnych piwnicach z Wiedźmami.
Dla osób lubujących się w mrocznej literaturze pięknej, nieco obyczajowej, ale ze szczyptą magii i historycznym zarysem.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Mova.