„Łzy wciąż płyną mu z oczu. (…) Przestraszył ją na śmierć. Co za wspaniałe uczucie”
Psychopatyczni młodociani stanowią niesamowicie intrygujący motyw w literaturze. Uwielbiam czytać o ich skrzywionych umysłach, zagłębiać się we wnikliwie skonstruowane portrety psychologiczne. Gdy za tym wszystkim stoi emocjonalny balast, który zostaje bezpruderyjnie przerzucony na czytelnika, odbieram tę książkę jako udaną. Thriller psychologiczny, jak również kryminał to dla mnie gatunek, w którym lubię odczuwać całą gamę emocji, głównie tych negatywnych. Gdy czytam o psychopatach, czy mordercach lubię wiedzieć co nimi kierowało, co poszło nie tak w ich życiu, że wybrali tę ciemniejszą stronę mocy.
Po „Urodzinach” spodziewałam się wiele, ponieważ zostały zareklamowane jako idealne dla fanów m.in. Gillian McAllister oraz Camilli Lackberg. Niestety okazały się niemałym rozczarowaniem.
Historia skupia się na feralnej imprezie urodzinowej zorganizowanej w centrum ogrodniczym z której ginie pięciolatka. Po paru latach znaleziono jej zwłoki, a sprawa okazuje się być początkiem serii morderstw.
Ile dziewczynek w żółtych sukienkach będzie musiało umrzeć nim zostanie schwytany zabójca?
Akcja książki niemal w 90% skupia się na poszukiwaniu dzieci, główne skrzypce odgrywa tu praca jednostki policyjnej i przesłuchiwanie świadków. Ubogą resztę stanowi życie osobiste komisarz prowadzącej śledztwo oraz rozmyślania mordercy. Dla mnie ta druga część jest zawsze bardziej ciekawa, dlatego czuję niedosyt. Niechętnie sięgałam po tę książkę, przysypiałam, tak samo jak i mój #buddyread@dzikuskareads
Oj, wyspałam się, wyspałam…
Odnośnie zdjęcia – coby było tematycznie, powstało w parku zabaw dla dzieci. Nawet tam można znaleźć odrobinę mroku.
Ocena: 💀💀/5