Klaustrofobiczne i plugawe osiedle otoczone wielkim, kostno-skórnym murem wprost niemożliwym do przekroczenia. Zamknięci wewnątrz tego restrykcyjnego uniwersum, obolali psychicznie i fizycznie natkną się na siebie w horrendalnie niepojętych okolicznościach. Będąc na skraju życia i śmierci znajdą iskierkę nadziei na lepsze jutro, stworzą kontrastującą jedność sprzymierzając się na przekór wszelkim przeciwnościom losu.
Młody i Locha – główni bohaterowie odgrywający weirdowy spektakl na scenie zastawionej labiryntami wielkopłytowych blokowisk, zawiłych niczym ich skołtunione myśli. Szarość budynków i wstrętna infrastruktura odzwierciedlają ich równie bezbarwną egzystencję. Wypady do monopolowego stanowią centralny punkt wyszukanej formy rekreacji, a bójki i rozróby zdyzerfikowanego sortu dopełniają codzienność w pełni.
Świat wykreowany w „Przesmyku” jest przepełniony paskudztwem, złymi uczynkami i brudem. Wylewa się z niego gorycz i życiowe, ogólne niezadowolenie. Brutalne i momentami niezrozumiałe obrazy, ocierające się o ekstremę zostały podane w wysublimowanej formie, finalnie doprowadzając do sensownej i realistycznie uderzającej całości.
Ta zaledwie 150-cio stronicowa powieść tworzy hybrydę gatunkową w pięknej formie. Warsztat językowy autora niezaprzeczalnie dominuje nad całością treści, każde zdanie ma się ochotę czytać kilkakrotnie. Siarczyste bluzgi rzucane gdzieniegdzie dodają siarczystego wydźwięku i swoją drapieżnością podsycają mroczny, a zarazem prawdziwy ton wydarzeń.
Gdy przekroczysz przesmyk, wpadniesz w stan głębokiej melancholii. Ta historia Cię pochłonie, przeorze, wyżymie niczym mokrą i brudną ścierę. Pozostawi na pastwę losu z własnymi przemyśleniami i poczuciem totalnej bezradności. Czytajcie proszę aż do końca, nie poddawajcie się, gdyż dopiero ostatnie strony dadzą odpowiedź na wszystkie pytania jawiące się podczas lektury.