
Działają pod osłoną nocy, odziani jedynie w ludzką skórę, wysmarowani trupimi wydzielinami, ogoleni na łyso, by nie pozostawić żadnych śladów. Banda nieuchwytnych morderców, którzy bez skrupułów obierają cel i od lat dokonują masowych mordów i licznych gwałtów. Nie ponoszą konsekwencji za swoje czyny, a ich chore żądze nieustannie eskalują. Zostań świadkiem niekończącej się nocy przepełnionej najbrutalniejszymi scenami sadyzmu. Pościg za dwójką dzieciaków, którzy zbiegli z ostatniego napadu okaże się pasmem krwawych opowieści i erotycznych fantazji jednego z bandziorów.
Siarczysty horror, w którym iskrzy od nieustannie narastającego napięcia, morderczy pęd rozkręca się i nie ustaje aż do ostatniej strony. Niczym najniebezpieczniejszy rollercoaster czeka na Twój błędny ruch, by pochłonąć Cię w całości. Za mocno się wychylisz, giniesz. Zmiażdży Cię i pozostawi wyzutego z emocji, uczuć, wyssie krew, obedrze ze skóry. A później… przerobi na coś na własny użytek. Tak w stylu Eda Geina, czy Ilse Koch.
Jakkolwiek brutalnie by nie zabrzmiał mój wpis i tak nieziemsko kontrastuje delikatnością w porównaniu z zawartością powieści Richarda Laymona. Jest to pierwsza książka tego autora, z którą miałam przyjemność się zaznajomić i niech będzie dla Was wystarczającym poleceniem fakt, iż od razu zabrałam się za wyszukiwanie innych pozycji spod jego pióra. Proza Laymona od pierwszych stron przywodzi na myśl twórczość Lee, czy Ketchuma. „Nocne łowy”, to klasyczny splatterpunk, który ekstremalnymi scenami zadowoli każdego fana gatunku. Opisy popełnianych zbrodni są dosadne, obleśne i krwiste do bólu, a sprawnie prowadzona akcja nie pozwala oderwać się od lektury. Jeżeli powiem, że chora narracja prowadzona przez Simona (mordercę) przypadła mi bardziej, aniżeli ta zbyt wyważona spisana przez Jody (uciekinierkę, która jest obiektem erotycznych fantazji Simona), to chyba nie będzie zbyt dobrze o mnie świadczyło. Może zatem udam, że tego nie napisałam i wystawię suspensową ocenę tj. /5. Chore to max i czekam na więcej!
