Dzisiaj pokrótce o książce, która wzbudziła we mnie masę negatywnych emocji. Cały weekend je studziłam, aby nie wysmarować za wiele kontrowersji.
Klasyka literatury angielskiej z 1945 roku, opowieść traktująca o rządach totalitarnych, alegoryczne przedstawienie stalinizmu. Powstała w czasach drugiej wojny światowej, czyli jak można się domyślić nie było zbyt wielkiego zainteresowania wydaniem tejże pozycji. Co więcej, w Polsce do roku 1989 Folwark był lekturą zakazaną przez komunistyczną cenzurę.
Rewolucyjna, satyryczna i niezwykle aktualna historia przedstawiająca życie w społeczeństwie otumanionym przez kłamstwa. Polityczne odzwierciedlenie władzy mydlącej oczy swoim towarzyszom, których to jedynym celem życia jest praca, a będąc niezdatnym do jej wykonywania tracimy na wartości. Równość to pojęcie względne – „są tutaj równi, ale inni są równiejsi”.
Przykro się czyta tę książkę wiedząc, że takie rzeczy nadal dzieją się wokół nas. Media wciskają kit, ludzie jak te orwellowskie owce wierzą we wszystko. Władza uderza do głowy, odziera z uczuć i ludzkich odruchów.
Przykazania główne, kodeks etyczny tracą na wartości w mgnieniu oka, prawda zaciera się z narzuconą przez innych fikcją.
Najsprytniejsi i najbardziej przebiegli dobierają się do głównego koryta i zagarniają dla siebie to co najlepsze. Nie zważają na dobro ogółu, w imię rewolucji tak jak to było zamierzone, tylko swoje własne.
W tej historii takimi wrednymi osobnikami akurat są świnie- przypadek? Nie sądzę.
Ah, jakie to wszystko jest prawdziwe.
Idę za ciosem i czytam „Rok 1984”, dobiję się na pełnej.
A jakie są Wasze przemyślenia na temat tej książki? Może dopiero ją planujecie?