Względem „Dziewczyny z sierocińca” od początku miałam dobre przeczucie. Pomijając „dziewczyński” tytuł, który zwykle mnie przekonuje i przeważnie wypada w moich odczuciach pozytywnie, już pierwsze zdania blurbu skradły moją atencję. Nie sprawdzając niczego więcej, zdecydowałam się na tę książkę, wszak sytuacje w których thriller psychologiczny osadzony jest w czasach II Wojny Światowej są mi dotychczas nieznane. Wyobcowanie, cierpienie, trudne dzieciństwo, akty przemocy, najmroczniejsze otchłanie ludzkiej duszy – te słowa skierowały mnie ku tym właśnie wnioskom i tam ulokowałam tę powieść. Powiew świeżości w moim ukochanym gatunku. Musiałam to przeczytać.
Przepiękne zdania, przejmująca historia, idealnie odwzorowane czasy, w których rozgrywa się cała akcja. Ależ jestem zadowolona z lektury, ależ zakochana w tej prozie. Autorka wniosła coś niezwykłego na arenę jakże schematycznych już thrillerów psychologicznych – ale! Okazuje się, iż książkę znajduję pod zakładką „literatura piękna”. W sumie się nie dziwię, jest wyjątkowa, jest przepiękna.
Wywołuje masę emocji, jest złożona, niekonwencjonalna.
Mroczna opowieść o tym jak rodzi się obsesja, fiksacja na punkcie danej osoby.
Trzyma w napięciu, angażuje, a jednocześnie czujesz się niczym intruz śledząc życie głównych bohaterów. Tak blisko nich jesteś dzięki autorce.
Nie są Ci obojętni. Nie są nudni. Nie są nijacy.
Są ludźmi z krwi i kości, z historią, z emocjami.
Współodczuwasz ich cierpienie, przeżywasz zawody, kibicujesz w chwilach radości.
Bez wątpienia jedna z lepszych książek tego roku – must-read dla fanów thrillerów psychologicznych, literatury pięknej, historii osadzonych w okresie II Wojny Światowej.
Suspensowa ocena: 💀💀💀💀💀/5
Za egzemplarz książki dziękuję @wydawnictwomando