Narracja prowadzona oczyma względnie niepowiązanych ze sobą bohaterów, których życie wisi na włosku. Znajdują się w patowych sytuacjach, walczą o przetrwanie w kilkuosobowych grupach. Już od samego początku jesteśmy zderzeni ze śmiercią, stajemy na wprost jej oblicza, wręcz wyczuwamy woń rozkładających się ciał. Wokół nicość. Pomocy… znikąd. Pomimo panującej wokół zamieci, górskich mroźnych krajobrazów, braku zasięgu i dostępu do jakichkolwiek dogodności cywilizacyjnych, a nawet pożywienia, postanawiają zawalczyć o własne jestestwo. Wola przetrwania jest na tyle silna, iż zrobią dosłownie wszystko, by przedłużyć swe istnienie. Staną w walce twarzą w twarz z krwiożerczymi zwierzętami, drapieżnikami czyhającymi pośród leśnej gęstwiny. Będą musieli grać do jednej bramki, jednak ciężko tego dokonać, gdy kruche więzi międzyludzkie zostają wystawione na ostateczną próbę.
Z czasem zaczynają pojawiać się komplikacje, w grupach dochodzi do spięć. Głodówka, wycieńczenie z pragnienia, jawiące się omamy… A może to ostatnie jest pokłosiem wirusa panującego na świecie? Czy ktoś z nich przypadkiem nie jest zakażony? Rozpoczyna się bitwa z czasem, a zegar zdaje się tykać coraz szybciej, nie przynosząc jakiegokolwiek wytchnienia. Wizja totalnej zagłady wisi w powietrzu, a beznadzieja sytuacji nabiera na sile.
Niesamowicie dynamiczna powieść, w której tempo wykańczania poszczególnych bohaterów przypomina sytuację na linii frontu. Autorka rozprawia się z nimi na x sposobów, nie szczędząc finezji. Jako fanka Tudor szczerze polecam Wam tę pozycję, bo choć jest dość odmienna od jej poprzednich powieści, to serwuje nam świeży, mroźny wręcz powiew pośród jej pozostałych thrillerów psychologicznych z domieszką grozy.
Klaustrofobiczna aura sprawi, iż dusisz się przedzierając przez kolejne rozdziały. Bezskutecznie rozpychasz łokciami wnętrze ciasnego wagonika kolejki górskiej, zasycha Ci w gardle od niedoboru płynów, choć w przeciwieństwie do bohaterów lodówkę masz na wyciągnięcie ręki. Ale ciężko się oderwać od lektury, tkwisz w bezruchu kibicując swoim wybranym ulubieńcom z kart tej historii z nadzieją, że wytrwają. Że zostaną ocaleni. Że nie zamienią się w żywe trupy.
Jednocześnie obawiasz się, że autorka nie będzie miała litości i rozprawi się nawet z Tobą.
Na koniec pozostawiam Was z pewnym cytatem, całkiem refleksyjnym. Jak i cała historia z resztą.
„Gdybyś mogła kogoś ocalić, ale oznaczałoby to czyjąś śmierć, zdecydowałabyś się?”.
…
„Największe kłamstwa mówimy samym sobie.”
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Czarna Owca