Niektóre książki wywołują we mnie takie emocje, że muszą swoje przeleżeć nim napiszę opinię na ich temat. Po tej dość długo dochodziłam do siebie. Zmiażdżyła mnie niszczycielskim uderzeniem niczym kula wyburzająca walące się ściany nikomu już niepotrzebnej budowli. Wymemłała psychicznie dosadnym przekazem.
Miałam ochotę porzucić literaturę, w której występują męskie postaci, przysięgam. Tak mocno siedziała ta tematyka w mojej głowie, że nawet teraz, po kilku tygodniach emocje we mnie buzują. Niczym rozżarzone węgle. Takie bestie nie zasługują na miano człowieka. Okropne czyny, których się dopuścili utwierdzają w przekonaniu, iż to ich winno się zwać mianem dzikich.
Autorka sprawiła, że przeniosłam się w czasie i zobaczyłam wydarzenia opowiedziane głosem rdzennej kobiety zmuszonej do poślubienia białego osadnika. Historię będziecie mieli okazję śledzić również oczyma jej francuskiego męża, jak również ich córki Jeanne Marie. Danielle Daniel łączy rodowa więź z ludźmi, których losy zainspirowały ją do napisania tejże powieści. Swoją prozą niesie jasny przekaz, przedstawiając czasy kolonializmu od strony plemion zamieszkujących kanadyjskie lądy. Tych, których miejscem na Ziemi były zanim pojawili się biali osadnicy. Tych, którzy z poszanowaniem odnosili się z terenami, roślinnością, plonami zrodzonymi przez naszą Planetę, oraz zwierzętami zamieszkującymi okoliczne lasy. Tych, których nasi europejscy biali przodkowie nazywali dzikimi. Tych, których wioski okradli, mieszkańców wymordowali, godność splugawili. Narzucili własną wiarę, wymurowali obce dlań budynki o charakterystyce sakralnej. Kobiety z zmuszali do ślubów wbrew ich woli, nie szanowali, choć ponoć tacy święci.
Historia opowiedziana piórem Danielle Daniel skłania do wielu przemyśleń. Stawia ówczesnych wyznawców Kościoła rzymskokatolickiego w niekorzystnym świetle. Świetle rzucającym cień na wszelkie przewinienia, za które byli odpowiedzialni. Świetle uwidoczniającym rany, które po dziś z pewnością tkwią w sercach potomków ludów zamieszkujących ziemie amerykańskie sprzed okresu kolonizacji.
„Córki klanu Jeleni”, to powieść wywołująca masę negatywnych emocji. Choć została spisana przystępnym językiem, objętościowo nie należy do obszernych, to treść odziera z nadziei na dobro skrywające się gdzieś w głębi ludzkiego serca. Fabuła zawiera liczne odniesienia do rdzennych sztuczek, lecznictwa, legend o pochodzeniu i przetrwaniu. Przedstawia wartości plemienne jako priorytetowe, wyrastające rangą poza dobro jednostki.
Szczerze Wam polecam tę powieść, zarówno w dopieszczonym papierowym wydaniu z twardą oprawą, jak również w wersji audio.
We współpracy z Wydawnictwem Mova