
Dzisiaj mam dla Was fenomenalną reprezentantkę powieści z szeroko rozwiniętym wątkiem mykologicznym, ekologicznym i biologicznym per se. „Anihilacja”, to pierwszy tom wznowionej serii „Southern Reach”, która już od pierwszych stron łapie w swoje sidła i chwyta lepkimi mackami, wciągając w wir niebywale dziwacznych i niepokojących zdarzeń. Można by pomyśleć, iż z każdą kolejną stroną poczucie dziwności będzie odpuszczać i wyklaruje nam się obraz o eksplorowanej przez główne bohaterki Strefie X, ale nic bardziej mylnego. Jeff VanderMeer postawił na schizofreniczny, psychodeliczny vibe, z którego tak prędko nie wypuszcza czytelnika. Uczucie lęku, które towarzyszy naszej narratorce – czyli głównej bohaterce ekspedycji, biolożce, jest nieodzownym elementem całokształtu. Do ostatniego wersu spisanego piórem autora będziemy lawirować między „prawdą”, a poczuciem hipnotycznych wizji, wręcz halucynogennych doznań.


Ciężko stwierdzić, czym tak konkretnie jest Strefa X i skąd się wywodzi. Dlaczego jest eksplorowana i co się wewnątrz niej dzieje. Strzępki informacji dotyczące zmutowanych organizmów, oblepiających ściany tajemniczego tunelu/wieży fosforyzujących nieznanego pochodzenia napisów i przechadzające się mimochodem dziki, czy przepływające osobliwe delfiny nie zdają się być zbytnią podpowiedzią. Kierują donikąd.

Poczucie odrealnienia nie odpuszcza nawet w momentach flashbacków, w których nasza reporterka wraca myślami do swojego samotnego dzieciństwa, jak również niespecjalnie szczęśliwego małżeństwa. Sporą część treści przeznaczono jej wewnętrznym rozterkom, rozmyślaniu nad tym, co utracone. Introwertyczka, która bohatersko zgodziła się wziąć udział w ekspedycji składającej się z czteroosobowego, wyłącznie kobiecego teamu jest nad wyraz nierzetelną narratorką, co przyjdzie nam odkrywać w trakcie trwania jej relacji. Relacji, z której nie każdy wyjdzie cało..
Mroczna, klaustrofobiczna i dostarczająca schizujących fascynacji.
5/5
współpraca reklamowa @znakjednymslowem
