Niespiesznie utkana, oparta na licznych niedopowiedzeniach powieść kryminalna. Brutalnie grająca na czytelniczej nieświadomości tego, co ma dopiero nastąpić. Weronika Mathia stworzyła teatr, w którym każdy akt posiada tragiczne zakończenie. Czytając „Szept” da się odnieść wrażenie, iż powolna narracja i wyczuwalne poczucie niepokoju stanowią celowy zabieg. Autorka po trosze rzuca nam urywki historii z odległej przeszłości, jak również tego co ma miejsce obecnie. Doszukując się powiązań między zaginięciem na Wyspie Wielka Żuława w latach siedemdziesiątych, a niedawnym utonięciem nastolatki w iławskim jeziorze będziemy świadkami bolesnych doświadczeń, z którymi zmagać się będą bohaterowie tej historii.
Cisza przewija się na kartach „Szeptu”, niczym niemy świadek traumatycznych doświadczeń. Przerywana jest jedynie trzepotem sowich skrzydeł, bezsilnym płaczem niezrozumiałego przez rówieśników chłopaka, oraz śmiechem bezlitosnej młodzieży. Zabawiającej się kosztem słabszych. Szukającej rozrywki w zadawaniu cierpienia innym od siebie. Prowokując do znormalizowanego w swoim mniemaniu działania krzywdzą i czekają na odzew, niejednokrotnie wbijając tym sposobem gwóźdź, do niekoniecznie przysłowiowej trumny.
„Szept” nie jest kryminałem, w którym bezpośrednio przechodzisz z punktu A, do B. Wszystko jest tutaj niejednoznaczne. Choć mordercza cisza zapada już na osiemnastej stronie, motyw i sprawca zdają się być odgadnione, to autorka zwodzi aż ku samemu, wysoce widowiskowemu zakończeniu. Finał wbija się niczym drzazga i bardzo długo uwiera.
W powieści czuć poczyniony autorski research zarówno historyczny i terytorialny w odniesieniu do wydarzeń mających miejsce na wyspie, jak również typowo kryminalny, szczególnie widoczny w opisach wydarzeń rozgrywających się za murami Zakładu Karnego.
Weronika Mathia przedstawia nam bolesną prawdę o relacjach międzyludzkich, jest uważną obserwatorką, dzięki czemu sprawnie konstruuje warstwę obyczajową. Wyraźnie wyczuwalna jest tutaj siostrzana rywalizacja o pozycję w grupie, atencję chłopaka. Stajemy twarzą w twarz z matką po stracie dziecka, oskarżającą się o niemożność dostarczenia jej pomocy podczas wydania ostatniego tchnienia. Z drugiej strony mamy również ciekawie przedstawioną postać kobiecą, młodszą inspektor, stanowiącą idealny przykład niesprawiedliwego traktowania młodych matek na rynku pracy.
Słowem zakończenia – symboliczna, poruszająca wiele problemów społecznych, wzbudzająca poczucie bezsilności, z niespodziewanym zakończeniem. Polecanko.
Współpraca reklamowa @czwartastronakryminalu