💀Wierzysz w symbolikę oraz przesądy? Masz jakiś swój szczęśliwy amulet?💀
Do tego tomu podchodziłam jak pies do jeża, wszak 850-stronicowe tomiszcze nie zachęca do lektury. Książka zakupiona z rok temu w końcu doczekała się swojej kolejki. Postanowiłam częściowo wspomagać się audiobookiem dostępnym na @czytamzlegimi i w tym miejscu wspomnę, iż tę serię zdecydowanie lepiej się czyta. Pomimo fantastycznej lektorki, audiobook w tym wypadku stanowi lekki feler. Nie dość, iż cała seria opiera się na licznych powtórzeniach, to w przeciągu jednego tomu niektóre sytuacje opowiadane są z perspektywy kilku osób, by finalnie i tak wysłuchać tego samego ponownie podczas podsumowania przez policyjny skład. Czytając zwykle pomijałam te powielania treści i moja irytacja była znikoma, w przypadku wersji audio, słuchałam i przewracałam oczami.
Lipowo stanowi od zawsze moje guilty pleasure. Lubię wiedzieć co tam się zadzieje, z przyjemnością śledzę losy głównych bohaterów, głównie zżyłam się z emerytowaną policjantką z pazurem – Klementyną. Cała seria miewa swoje wzloty i upadki, jednak moim zdaniem ostatnio idzie to w złym kierunku. Niestety, czytając ten tom, pleasure było znikome. Wymęczyłam „Śreżogę” z wielkim bólem.
Mnogość wątków i bohaterów zdecydowanie w tym wypadku zadziałała na niekorzyść. Natłok nazwisk i powiązania między mieszkańcami Lipowa na zasadzie „konia brata syn”, „pierwszy były mąż”, „szwagier sąsiadki” doprowadzała mnie do furii. W pewnym momencie zauważyłam, że w sumie już mnie to nawet nie interesuje finał tej historii, bo sama zagadka kryminalna była dla mnie mało ciekawa. Zdecydowanie wolę jednego sprawcę, aniżeli takie pomieszanie z poplątaniem. Traci to wiarygodność, szczególnie w niektórych przypadkach.
📢Tutaj możliwe spoilery📢
Nie jestem w stanie zrozumieć tego dwutorowego prowadzenia dochodzenia – poprzez tzw. „bandę szalonych bab” i policję. Przekazywanie poufnych danych z sekcji zwłok emerytowanej policjantce również chyba nie powinno mieć miejsca, Szczególnie wiedząc, iż znajduje się ona w towarzystwie osób postronnych.
Plusem jest to, iż Pani Katarzyna przemyca cząstkę siebie na stronach swoich kryminałów. Bohaterowie niejednokrotnie przypominają mi o jej zainteresowaniach takich jak zamiłowanie do cięższej muzyki, biegania, a nawet noszenia prawie wyłącznie czarnych ubrań.
Podobało mi się również wplecenie wątku Teda Bundy’ego oraz symboliki tj. wrzeciona Kikimory, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam. Aktualnie czytam kolejny tom pt. „Martwiec”, który wypada jak dotąd zdecydowanie korzystniej. Jestem masochistką, a może to uzależniający wpływ Lipowa? Odpowiedzcie sobie na to pytanie sami, bo ja nie potrafię.