„Słodka choroba” Patricii Highsmith, którą niedawno przeczytałam okazała się dla mnie niesamowitym zaskoczeniem! Przyznam szczerze, że skusiłam się na ten tytuł ze względu na opis wydawcy, sugerujący thriller psychologiczny o wyniszczającej sile narastającej obsesji. Historia opisuje wydarzenia mające miejsce w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku i z pewnością, nic nie odwzoruje tamtejszych realiów lepiej, aniżeli książki pochodzące bezpośrednio z opisywanych czasów. Choć „Słodka choroba” została pierwotnie wydana w roku 1960, ja nigdy wcześniej o niej nie słyszałam. Ba! Nie znałam nawet nazwiska tej autorki i muszę się przyznać bez bicia, że okładkowo kompletnie mnie nie przekonywały.. Ileż ja bym straciła, gdybym przeszła obok nich obojętnie! Proza autorki kompletnie wpasowała się w mój gust, zarówno lekkością stylistyczną, psychologiczną głębią, jak również złożonością fabularną. Patricia Highsmith w swoim thrillerze, który swoją drogą należy do tych powolnych, wrzynających się zarówno w umysł postaci, jak i czytelnika, postanowiła poruszyć tematykę balansującą na granicy szaleństwa.

David, czyli główny bohater „Słodkiej choroby”, to owładnięty obezwładniającą miłością do zamężnej kobiety. Mądry i pracowity inżynier, który w swojej głowie ułożył już przyszłość z czarującą Anabelle za nic ma fakt, iż związała się ona z innym mężczyzną. Listy od niej traktuje niczym świętość, a sam uracza ją miłosnymi wyznaniami. Choć kobieta zdaje się dawać mu początkowo niejednoznaczne sygnały, co powoduje czytelniczą konsternację, ich losy zmierzają w raczej osobnych kierunkach. David jednak za nic nie chce odpuścić i skłonny jest poświęcić wszystko dla swojej wymarzonej partnerki. Szaleństwo narasta, a w jego głowie klaruje się obraz alter ego, z którym coraz bardziej się identyfikuje.
Powieść wywołała we mnie sporo sprzecznych emocji, David sam w sobie był niemożliwą wręcz do udźwignięcia postacią. Z jednej strony godnym politowania, a z drugiej denerwującym typem, zatruwającym przestrzeń innym ludziom. Oślepiony miłością, żyjący w nadmuchanej bańką, w której prowadzi podwójne, zakłamane życie. W swoich czynach okazuje się ogromnym ignorantem i egoistą, a Anabelle momentami zdaje się mu dotrzymywać kroku. Ciężko jednoznacznie ich ocenić.

Jak dla mnie „Słodka choroba” wyróżnia się wśród thrillerów psychologicznych pisanych w czasach obecnych przede wszystkim swoją charakterną przestarzałością. Łatwością, z jaką winny mógł uniknąć kary, zwodząc organy ścigania za nos. Nieudolnością prowadzonego dochodzenia, jak również romantyzowaniem obsesyjnej i destrukcyjnej miłości. Dramatyczna w swoim wydźwięku, z widowiskowym finałem. Czytajcie i doceńcie tę wyjątkowość ❤
Współpraca reklamowa z Oficyna Literacka Noir sur Blanc
