„Ludzkość nie jest owocem kaprysu czy woli bogów; przeciwnie, to bogowie zawdzięczają swe życie wierze ludzi. Niech tylko wiara ta zgaśnie, a bogowie umierają.”
Gdy umiera schorowany Kasawiusz, garstka niespecjalnie pałających do siebie sympatią osób zostaje zmuszona do zamieszkania pod jednym dachem Malpertuisa. Nie za darmo oczywiście, w Testamencie został obiecany wysokiej wartości spadek dla osoby, która najdłużej pożyje. Tytułowa posępna kamienica zdobiona złowieszczymi gargulcami, fasadami i balustradami okazuje się być pochłonięta przez nieznanego pochodzenia siły nieczyste. Zewsząd płynące szepty mimowolnie przedostają się do uszu mieszkańców, a nieustannie gasnące światła świec powodują poczucie narastającego niepokoju. Oniryczność to główna cecha tej powieści. Groza nie przelewa się między palcami, ona nienachalnie przechadza się pośród zatęchłych korytarzy, pokrytych kurzem starych komnat.
Mrok Domu Zła pochłania doszczętnie, wymaga totalnego zaangażowania ze strony czytelnika i trzyma w niepewności do ostatnich stron. Przez całą powieść, flamandzki pisarz posługuje się niebanalnym i kwiecistym językiem. Lawirujemy w labiryncie sugestywnych cytatów, tajemniczych manuskryptów, oraz rozdziałów pisanych z perspektywy mieszkańca kamienicy, aby finalnie dojść do niespodziewanej konkluzji.
Kto straszy w tym domu? Przekonajcie się sami.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję organizatorom #booktour tj. @haunted_books i @korporacjahaart