Otóż w „Dziewczynie z kalendarza” Sebastian Fitzek postanowił nieco ożywić, a jednocześnie oprószyć śmi3rtelną aurą tradycję, jaką jest odliczanie do świąt za pomocą kalendarzy adwentowych. Główna bohaterka, której córka cierpi na zagrażającą życiu chorobę, postanawia ruszyć na poszukiwania jej biologicznych rodziców. W tej desperackiej próbie ocalenia dziecka natrafia na wiele nieprzyjemności, jak również odmówienie jakiejkolwiek współpracy ze strony odpowiednich służb. Kobieta czuje oddech śmi3rci na karku, więc nie zwleka i robi wszystko, by wbrew wszystkiemu uzyskać dla swojej adoptowanej córki niezbędny do przeszczepu szpik. Tym sposobem trafia na legendę o naszej tytułowej dziewczynie, zmuszonej przez psychopatę do otwarcia kalendarza rodem z koszmaru, będącego tudzież narzędziem tortur👀
Współpraca reklamowa z @wydawnictwoalbatros
ROZDANIE Z KSIĄŻKĄ: https://www.instagram.com/p/DSiTBK4jRER/?img_index=1

Ten psychothriller, to idealna propozycja czytelnicza na spędzenie okresu bożonarodzeniowego! Niepokojąca i mrożąca krew w żyłach atmosfera, niczym oszronione szyby przez które spoglądamy w oczekiwaniu na przybycie, yhm… tym razem nie Gwiazdora, ale m0rdercy… Okładka wydania specjalnego idealnie odwzorowuje treść i jest bez wątpienia czymś świeżym na naszym rynku wydawniczym. Znikające za taflą szronu napisy? Tego jeszcze nie było!

Nie czytałam wcześniej żadnej książki autora, choć wiele osób mi je polecało. Po „Dziewczynie z kalendarza” nabrałam ochoty na więcej i bez żadnego „ALE” sięgnę po starsze tytuły. Fitzek, niemiecki autor, zwany szumnie mistrzem psychothrillera stworzył fabułę wielowątkową, przestrzenną, dającą pole do analizy. Rzuca tropami, podając fragmentaryczne wycinki z przeszłości, mieszając je z elementami układanki mającej miejsce w czasie rzeczywistym. Przez długi czas miałam wrażenie niedopasowania, nic mi się tutaj nie kleiło i nie mogłam się jakoś „wczuć”, jednak gdy tylko wpadłam na odpowiedni tor i złapałam główne clue historii, to poszło gładko i wraz z główną bohaterką przeżywałam jej walkę o poznanie brutaln3j prawdy sprzed lat, jak również toczyłam batalię o ocalenie umierającej córki. Historię proponuję potraktować, jako rozrywkę z wyłączeniem nadmiernej racjonalizacji poszczególnych wątków, choć sam autor w posłowiu tłumaczy, że to co niejednokrotnie postrzegamy, jako zupełnie nieprawdopodobne, może mieć odwzorowanie w życiu realnym.
Połączenie magii świąt, ciepełka domowego, dziecięcej tradycji w postaci otwieranych okienek zostało tutaj postawione w krzywym, m0rderzym zwierciadle. Fitzek połączył zupełnie przeciwstawne bieguny, skontrastował do granic okrucieństwa i sprawił, iż oczekiwanie na Boże Narodzenie przyprawia o dreszcze niepokoju.

