💀Seaglass dosłownie wpada do morza, zostaje przez nie pożarty. Na kamiennych, osypujących się klifach stoi dumnie, raz po raz smagany oceanicznym porywistym wiatrem. Jego dni są policzone, jak i policzone są ostatnie godziny życia jego mieszkańców….💀
Zawierając w sobie cechy typowego angielskiego kryminału, którego akcja odbywa się w zamkniętej przestrzeni, „Daisy Darker” przywodzi na myśl powieści Agathy Christie. Seaglass, domek na malutkiej prywatnej wysepce, kamienne wzgórza, porywiste fale. Cała rodzina odwiedza babcię w celu świętowania jej urodzin. Niestety, impreza kończy się felernie – z godziny na godzinę ekipa się wykrusza, co oznacza jedno. Wśród nich znajduje się morderca. Opcje są dwie – jest nim jedno z nich, bądź ktoś do nich dołączył i skrywa się pod kotarą nocy.
„Daisy Darker” urzekła mnie typowym sznytem prozy psychologicznej Feeney. Jej zdania czyta się płynnie i ja osobiście uwielbiam ją w oryginale. Gra słów niejednokrotnie ma znaczenie, porównania są przepiękne, przez co powieść powinna stanowić wyśmienity kąsek lingwistyczny dla zagorzałego anglofila.
Bohaterowie (jak zwykle zresztą w książkach Feeney) są bardzo wyraziści. Daisy jest główną aktorką tego teatrzyku, w którym odgrywa niezwykle osobliwą rolę, której sens odkryjesz dopiero przy finalnej scenie. Choć to jej przypadł tytułowy prestiż, to babcia w moim odczuciu skradła całe show swoimi sentencjami. Pozaznaczałam chyba jej każdą wypowiedź, ponieważ rzucała mądrościami życiowymi jak z rękawa, przekochana kobieta, takiej babci życzę każdemu. Jednak nie wszystko w Seaglass jest kolorowe, mamy tu chore stosunki międzyludzkie, a szacunek i rodzinna miłość już dawno ulotniły się z serc Darker’ów.
W pierwszej połowie akcja jest wartka, czyta się bardzo szybko, szalenie wciąga i zaskakuje. Przeszłość raz po raz wychodzi na pierwszy plan, by zaprezentować nam psychologiczne podłoże całej rodziny, ugruntowuje motywacje każdej postaci, daje kompletny zarys ich wzajemnych relacji. Jakoś od połowy emocje niestety mi opadły, nie wiem czym to było spowodowane, ale wydaje mi się, że coś nie zagrało na tej linii czasowej odbywającej się aktualnie w Seaglass.
Zakończenie…. to już oczywiście kwestia indywidualna. Choć – podkreślam – PO CZĘŚCI – rozwikłałam kto za tym wszystkim stał – to motywacja, oraz główny plot twist są raczej nie do odgadnięcia. Nie chcę spoilerować, bo zepsuję główny fun, ale ciekawa jestem jak zostanie podzielone grono czytelników. Kto zostanie fanem tej finalnej, raczej nietypowej dla tego gatunku rewelacji (skojarzyło mi się z jedną autorką, ale jak powiem jaką, to od razu odgadniecie), a kto będzie przeciwnikiem. Koniecznie dajcie znać po lekturze, bo liczę na to, że jednak sięgniecie po tę pozycję.
Na koniec babcina sentencja:
„We all have different handwriting. Just like fingerprints or DNA, it’s to remind us that we are individual beings. Our thoughts and feelings are there to be expressed and they are our own: unique. I don’t feel the same as you about the world, and that’s fine, we are not designed to think and feel the same. We are not sheep. Agreeing with someone about something is a choice, try to remember that. Don’t waste your life wishing to be like someone else, decide who you are and be you.” ❤️